Tynki renowacyjne
W teorii są to specjalne tynki, stosowane w renowacji czy konserwacji elewacji wewnętrznych lub zewnętrznych, w rozmaitych rodzajach wypraw tynkarskich, które spełniając pewne warunki w pełni zabezpieczają przed tzw. wysoleniami, czyli pojawianiem się białoszarych nalotów lub wykwitów. Wszystkie zaś tynki renowacyjne, w teorii przynajmniej, mają sprawić, że ten problem zniknie. Czy tak jest w rzeczywistości?
Wysolenia - to problem związany z cementem i jego składem, nie zaś z wapnem, jak się ogólnie sądzi. Wystarczy rzucić okiem na stare tynki wapienne, robione wyłącznie z wapna, by przekonać się, że takie problemy nie występują. Wapno pełni bowiem przynajmniej dwie bardzo ważne role:
- plastyfikatora,
- środka grzybo- i bakteriobójczego (dlatego jeszcze pół wieku wstecz białkowano zabudowania gospodarcze).
Jak już wspomniałem, wysolenia i problemy związane z nalotami związane są z cementem, a dokładniej z zawartością w nim alkaliów. Europejskie normy określające jakość cementu nie mówią, czy dokładniej nie wskazują, na obowiązek badania ilości alkaliów w przesyłanych próbkach cementu. Oznacza to, że tak naprawdę o fakcie, że dany rodzaj cementu jest niskoalkaliczny, informują (na terenie Polski) litery NA w oznaczeniu literowym danego rodzaju cementu.
W rozmaitych przetargach czy specyfikacjach można przeczytać o tym, że warunkiem niezbędnym jest użycie pełnego systemu renowacyjnego, którego poszczególne części różnią w zasadzie li tylko stopniem wytrzymałości na ściskanie oraz przyczepności do podłoża, wszystkie zaś mówią o trzech istotnych sprawach:
- paroprzepuszczalność na poziomie W0,
- posiadają specjalne pory, by "uwięzić" w nich zasolenia,
- zawartość alkaliów wynosi ok. 0,02%.
Każdy tynk mineralny - niezależnie od tego, czy jest zwykły, renowacyjny czy dowolny inny - składa się z różnych ilości cementu, wapna i wypełniacza (np. piasku) o żądanej grubości. Różne ilości cementu i wapna warunkują różne klasy wytrzymałości tynku (lub zaprawy cementowo-wapiennej, gdyż skład ma bardzo zbliżony do tynku i podlega tym samym zastrzeżeniom i uwarunkowaniom), piasek zaś (lub inny wypełniacz) - to tylko jego grubość.
Paroprzepuszczalność na poziomie W0 ma zwykle każdy tynk mineralny niemodyfikowany by "uszczelnić", spowolnić czy zablokować przechodzenie przezeń wilgoci. Taki jest po prostu jego urok...
Pory, mające na celu uwięzienie zasoleń, to z kolei napowietrzacze różnej maści, lub z racji ceny plastyfikatory spełniające także i tę funkcję, oprócz tej typowej - czyli zmniejszenie ilości wody zarobowej, by uzyskać żądane właściwości.
Ostatnia informacja o zawartości alkaliów jest najważniejsza, gdyż oznacza ona, że tak naprawdę do wytworzenia takiego tynku używany jest po prostu cement niskoalkaliczny. Liczby, które podam poniżej, można bardzo łatwo wyprowadzić wprost ze składów i danych technicznych podanych na stronach producentów mieszanek renowacyjnych. Skład tego tynku przedstawia się następująco: ok 1/1/8, przy czym jest to zaprawa biała, co oznacza użycie białego cementu. Przyjmując, że cement niskoalkaliczny ma zawartość alkaliów ok. 0,2% "na czysto" w cemencie białym, to w tego typu zaprawie ok. 1/10 z tego, czyli 0,02%.
Dodatkowym zabezpieczeniem może być wykorzystanie tzw. wapna trasowego, w którego składzie jest tras, sam z siebie stanowiący zabezpieczenie danego tynku przed wykwitami.
Co ciekawe, wielu wykonawców ogrodzeń na bazie kamienia naturalnego, cegły ręcznie formowanej itd. by wykonać zewnętrzną część stosuje zaprawę na bazie białego cementu, wapna i piasku - w zależności od koloru fugi, jaka ma być - biały lub szary. Środek zalewa betonem na najzwyklejszym cemencie, jaki można kupić w każdym dowolnym składzie budowlanym - zwykle jest to cement najtańszy. Jedną z wielu wykonywanych czynności jest tzw. "czapkowanie", czyli nakładanie kamienia na górną część muru - zwykle kamień klei się używając cementu białego klasy 52,5 i piasku w stosunku 1:3 lub 1:3,5.
Finalną częścią jest gruntowanie, czyli zabezpieczenie kamienia (!), zwykle piaskowca lub wapienia przez warunkami atmosferycznymi. Oznacza to, że zaprawy mieszanej "na budowie" na bazie białego cementu, wapna i piasku można by z powodzeniem wykorzystywać we wszelakich pracach renowacyjnych do wewnątrz i do zewnątrz obiektów zabytkowych, jeśli nie jako finalne wykończenie, to przynajmniej jako podkład, szpryc pod finalny tynk, czy warstwę, która ma za zadanie "wyprostować" ściany. Jej właściwości są porównywalne do "tynków renowacyjnych", mieszanie na miejscu pozwala na uzyskiwanie pożądanych właściwości wytrzymałościowych i innych "na bieżąco" - zaś podstawową zaletą - cena.
Ceny tynków renowacyjnych zaczynają się od ok. 30 PLN brutto za worek, zwykle jednak wynosi to ok. 40 PLN, osiągając czasem i ponad 60 PLN. Przy założeniu, że cena 1 worka a 25 kg wynosi 30 PLN (jest to chyba najtańszy tynk określany jako renowacyjny, z tych podkładowych), to koszt 1 tony wynosi 1200 PLN, przy cenie za worek 50 PLN - już 2000 PLN. Tymczasem koszt tynku (białego!) robionego na miejscu na bazie zwykłego wapna wynosi:
- dla składu 1/1/5 (przy założeniu ceny worka cementu 27 PLN, worka wapna trasowego 45 PLN, worka wapna zwykłego 11 PLN i tony piasku z dowozem 60 PLN) - niecałe 260 PLN,
- dla składu 1/1/5 - dla wapna trasowego - przy założeniu jak wcześniej - niecałe 450 PLN.
Przy większej ilości piasku różnice są jeszcze większe. Oznacza to ogromne oszczędności sięgające od trzech do ponad dziesięciu razy na kosztach materiałowych przy renowacji zabytków w sytuacji, kiedy używane są dziesiątki albo setki ton materiałów. Zewnętrzna warstwa tynku oczywiście powinna być wykonana z tynku renowacyjnego, z racji grubości wypełniacza i koniecznych gładkości ścian.
Wystarczy wziąć pod uwagę, że niewielka kamienica to setki metrów kwadratowych ścian wewnętrznych, na których są wyprawy mające za zadanie je wyrównać, mające dość dużą grubość, by przekonać się, jak można lepiej gospodarować pieniędzmi, wykorzystując wiedzę fachową i możliwości, jakie dają nam cementy niskoalkaliczne, oraz zwykła znajomość technologii tynków.
Co ciekawe, jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu stosowano właśnie takie zaprawy, przygotowywane na placu budowy - na miejscu, używając materiałów najwyższej jakości dostępnych na rynku. Określano tę metodę jako tradycyjną. Nie była kwestionowana zarówno przez urzędy konserwatorskie, jak i przez samych wykonawców. Także dziś nie straciła ona na aktualności, nie straciła swych właściwości i zalet, ba - nadal jest porównywalna z gotowymi tynkami, jakie dziś są w użyciu. Co więcej - znajomość składników, jakie są używane oznacza, że wiadomo, jaki cement jest użyty, wiadomo że jest wapno, wiadomo jakiej jakości jest tynk. Pojawiające się informacje o "wygodzie" tynków gotowych, dostępnych jako suche mieszanki w workach są w przeważającej mierze tylko częściową prawdą. Tak czy inaczej trzeba je rozrobić z wodą, by były gotowe do użycia - co oznacza ryzyko dodania jej za dużo lub za mało, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dokładniej studiując i oceniając skład tynków gotowych czasem można się natknąć na informacje, które stawiają pod znakiem zapytania dokładność receptur mieszanek - czyli wpisy mówiące o zawartości "w przeliczeniu na klinkier 7-9%".
Choćby z tego powodu proponuję, by wziąć pod uwagę w trakcie renowacji możliwość wykonywania części tynków renowacyjnych metodą tradycyjną.
|